czwartek, 19 lutego 2015

#45

Cześć :)

Ostatki już za nami- tłusty czwartek też, Bardzo zgrzeszyłyście? Ja moje grzechy obliczam na około 1050 kcal (przy założeniu, że pączek ma około 350kcal)

No nic, było minęło-trzeba będzie spalić:) Niestety nie tylko to.

W ubiegłym tygodniu żyłam tylko przedszkolnym balem! Wszystko było by ok. gdyby nie angina, którą poczęstował mnie chłopak! Ale dałam radę, można przeprowadzić bal i z anginą! Dodatkowo myślę, że udany!

W weekend odbiłam sobie trud całej pracy z chłopakiem i znajomymi:)

Wybraliśmy się do Zachęty na wystawę „Postęp i higiena” Wystawa ok., chodź spodziewałam się czegoś więcej.

Niestety w trakcie weekendu naszły mnie wyrzuty sumienia… złość na samą siebie…

Że taki ze mnie leń!

Zazwyczaj jest tak, że im coś mamy bliżej tym trudniej nam tam trafić….

I tak jest właśnie w moim przypadku.

Odkąd mieszkam w Warszawie (5 lat) nie byłam ani razu w Zachęcie ani razu w żadnym muzeum! To smutne, mieszkam w tak kulturalnym mieście i nie umiem (nie chce mi się) tego wykorzystać.

I chodź już mój wewnętrzny leń stara się mnie usprawiedliwić (bo w weekend trzeba do rodziców pojechać, zakupy zrobić, odespać, posprząta itd., itd.)…
 
Ale to bzdury! Zawsze mówiłam, że mamy tyle czasu ile chcemy mieć! 

Muszę do tego wrócić! I obiecuję poprawę!

Zaraz zerknę, co ciekawego będę mogła zobaczyć/zrobić w następny weekend! Byle tylko nie siedzieć cały czas w domu!

A tymczasem uciekam rozmrozić, lodówkę…. Zwolnienie, z pracy zwolnieniem ale ile można leżeć :P

Pozdrawiam Cieplutko, Klaudia.

wtorek, 3 lutego 2015

#44


Cześć :)

Rzadko na moim blogu pojawiają się recenzję.

Powód jest prosty, nie czuję się żadnym ekspertem , żeby komuś coś sugerować
… a poza tym jest tyle blogów które robią to lepiej niż zrobiłabym to ja…
 
Ale…

Czasami notatka o czymś sama pcha się „na tapetę”.
I tak było w tym przypadku. Jak wiecie lub nie, od dłuższego czasu staram się odżywiać zdrowiej, lżej. 

Oczywiście mam z tym momentami małe problemy, gdyż straszliwy ze mnie łasuch.
Na szczęście w momentach kryzysu staram się mieć zawsze w lodówce owocowy jogurt.

Zwykle były to tradycyjne „jogobelki” które uwielbiam za skład i za sposób „farbowania” (mówiąc potocznie).

Jeśli ktoś wie, z czego produkowana jest koszelina,  bez wahania wybierze wykorzystywany w jogobellach sok z buraczków czy marchwi.

Ostatnio moja miłość do też marki przeżywa renesans. A to wszystko dzięki limitowanej serii jogurtów z ciasteczkami 


Jogobella American




Wszystkie cztery smaki dostępne w „moim” Tesco, kuszą mnie za każdym razem z sklepowej półeczki.

Smaki są naprawdę wyśmienite i posiadają kawałki mini ciasteczek, przypominających herbatniki.

Można zaspokoić swoją chęć na słodkie, przy okazji potraktować te małe słodkie grzeszki jako podwieczorek.

Polecam!
 
Pozdrawiam Cieplutko, Klaudia.